poniedziałek, 15 października 2012

Bez papierosa - rok później

'Used Cigarette Butts' photo (c) 2010, Indi Samarajiva - license: http://creativecommons.org/licenses/by/2.0/ Wpis jest powtórzeniem wpisu umieszczonego w lipcu 2012 r. w moim strumieniu Google+. Spotkał się on z dużym zainteresowaniem moich obserwatorów, którzy zamieścili ogromną liczbę komentarzy i aprobujących plusów. Warto przytoczyć jego treść jako jeden z przykładów dobroczynnych skutków rzucania palenia papierosów.

W tych dniach mija mi rok od rzucenia palenia. Może warto podsumować straty i zyski z pozycji człowieka, który doświadczył tego na samym sobie, bo po prostu wie, co mówi.

Paliłem przez jakieś 25 lat, średnio po 25 papierosów dziennie, Przez ostatnie dziesięć lat jedną markę, R1, kupując coraz słabsze - w ostatnich latach z najniższą możliwą zawartością nikotyny i substancji smolistych. Koszt wynosił ok. 500 złotych miesięcznie, a obliczyłem, że przez 25 lat wypaliłem - w bieżących cenach - jakieś 150 tys. złotych. Skutek był oczywisty - coraz dłuższy staż palacza, wraz z metryką, coraz silniej wpływał na kondycję i ryzyko nabawienia się rozmaitych chorób. Zdarzało mi się czasem zatrzymywać się gdzieś na półpiętrze i udawać przed samym sobą, że szukam kluczy. Poranne przymulenie było normą.

W końcu podjąłem decyzję - do cholery, to ja rządzę sobą, a nie papierosy. Rzuciłem z dnia na dzień i przez ostatnie 12 miesięcy nie wziąłem do ust ani jednego papierosa. Męczyłem się, choć nie jakoś dramatycznie, przez góra trzy miesiące. Potem coraz rzadziej miałem ochotę zapalić, coraz rzadziej myślałem o papierosie. Mogę nawet siedzieć wśród palących znajomych (coraz ich mniej zresztą) i żartobliwie zaciągać się dymem z ich papierosów, bez ryzyka, że zapalę.

Po roku mogę już rzetelnie podsumować, co straciłem, co zyskałem.

Zyski

  • Oszczędność 500 zł miesięcznie, po roku to całkiem wypasiony laptop lub wakacje w niezłym zagranicznym kurorcie. Niestety, budżet stracił na tym podatek i akcyzę w wysokości paruset złotych miesięcznie - sorry Vincent, głosuję na PO, ale tu nie ma przebacz.
  • Kompletnie inna kondycja - dla próby wychodziłem nawet na 10. piętro, nie zasapując się jakoś specjalnie.
  • Odzyskałem węch i smak - nie uwierzycie, jak bardzo się zmieniają, jak palenie je przedtem niszczyło.
  • Zniknęło poranne przymulenie - po roku nie ma śladu.
  • Jak wyczytałem gdzieś w Internecie, płuca robią się ponownie różowe właśnie po roku.
  • Ryzyko nabawienia się raka płuc, po rzuceniu palenia, jest ponownie takie, jak u osoby niepalącej, dopiero po 10 latach - ale już po roku spada o parędziesiąt procent i w kolejnych latach zmierza asymptotycznie do dolnej granicy.
  • Zdecydowanie maleje ryzyko nabawienia się innych chorób odtytotniowych, których jest sporo, m. in. raka przełyku lub trzustki, przewlekłej choroby obturacyjnej i innych świństw.
  • Przestało śmierdzieć ubranie, a zwłaszcza marynarki, które jakimś niezbadanym sposobem najbardziej tym przenikają.
  • Naturalnemu wybieleniu uległy zęby, którym papierosy także szkodziły.

Straty

  • Przybyło mi 10 kilo, choć zwyczaje kulinarne i ruchliwość są podobne. Tłumaczę to zmienioną przemianą materii (w Internecie znalazłem informację, że organizm poświęca ok. 200 kcal dziennie na "obsługę" palenia, co w skali miesiąca daje ok. 6000 kcal równoważnych 1 kg tłuszczu), zatem po prostu trzeba się ostrzej wziąć za siebie.

W ciągu ostatnich 20 lat propaganda antytytoniowa sprawiła, że odsetek palących w Polsce spadł z ponad 40% do ponad 20%, a więc o 20 punktów procentowych. Jako że podlega to prawidłom statystycznym, znacząco przedłuża to średnią dożywalność i obniża ryzyko chorób. Czy ja sam, rzucając palenie, uciekłem przed chorobami, nie mogę teraz powiedzieć, bo jest za wcześnie, ale ogromnie zmniejszyłem ryzyko. Świadomość, że po siedemdziesiątce co czwarty nałogowy palacz nabawia się raka płuc, nie jest przyjemna - lepiej spróbować przed tym uciec już dwie dekady wcześniej.

No dobrze, mając własne doświadczenie, mogę z czystym sumieniem namawiać innych palaczy do podjęcia tej próby. Mnie się udało bez gum, plastrów, elektronicznych papierosów i wszelkich innych form wspomagania. Byłem silnie zmotywowany i to wystarczyło.


4 komentarze:

  1. Szacun Pawle ogromny.To co napisałeś lepsze jest od naj.wspomagaczy.
    Cha poba monsieur,cha poba.Jan Kowalski

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja bym się chętnie dowiedział czegoś więcej o zagadnieniu, które poruszasz w ostatnim zdaniu, czyli o motywacji. Czy nie będzie niedyskrecją zapytać, jaka to była motywacja? Pytam jako palacz z 30-letnim stażem, który zamierza również pozbyć się tego garba w najbliższych dniach...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również doskonale pamiętam każdą swoją datę od kiedy rzuciłem palenie. W sumie sam dzień odstawienia papierosa również jest cały czas w mojej pamięci. Teraz doskonale się czuję, gdy nie wiem, że już nie jestem niewolnikiem nikotyny.

    OdpowiedzUsuń