sobota, 27 października 2012

76-letni biegacz

Central Park Jogger

Bieganie stało się modne w Polsce jeszcze w latach 70-tych - na księgarskim rynku pojawiło się wtedy nieco broszur i książek, w propagowanie joggingu zaangażowała się publiczna telewizja (no, innej wtedy naturalnie nie było). Najbardziej znaną twarzą tej powszechnej akcji stał się nieodżałowany redaktor Tomasz Hopfer, zmarły przedwcześnie w 1982 roku, który jeszcze za Gierka prowadził program Bieg po zdrowie, a także był inicjatorem Maratonu Warszawskiego, początkowo znanego jako Maraton Pokoju.

Staraliśmy się wtedy łyknąć nieco nowinek z Zachodu, gdzie bieganie było dość już powszechne - na szczęście była to aktywność zdecydowanie apolityczna i żaden z ówczesnych dygnitarzy nie mógł się przyczepić, że to działalność antysocjalistyczna, choć akurat sam Hopfer został potem internowany w stanie wojennym.

photo credit: Thomas Hawk via photopin cc

Na rynku księgarskim wyróżniali się m. in. Andrzej Martynkin i Zbigniew Zaremba - w jednej z książeczek, wydanym w 1978 roku “Biegu po zdrowie” (ówcześnie jedna z moich ulubionych lektur sportowych) opisywali zaczerpniętą z badań wypowiedź starszego już pana, który opisywał swoja karierę biegacza-amatora. To tak intrygująca relacja, że warto ją tu w całości przytoczyć:

Mam 76 lat (prawdopodobnie w połowie lat 70-tych, nie jest to jasne) - mówił inny uczestnik biegów po zdrowie - zacząłem, biegać w 1953 r. Ważyłem wówczas 106 kilo. Zwykle bieg mój zaczynał się od licznych ćwiczeń gimnastycznych. Z początku mogłem przebiec truchcikiem najwyżej 300-400 m, stopniowo doszedłem do 1-1,5 km. Biegałem tak codziennie. W 1960 roku byłem w stanie przebiec bez odpoczynku już 2 km, 5 lat później 3 km, a w ostatnich dwóch latach nawet 5 km. W niedzielę wykonywałem marszobiegi na 10-12 km. W ciągu tych lat schudłem o 20 kg, przy czym tylko nieznacznie ograniczyłem jedzenie. W dzień swoich 72. urodzin przebiegłem 20 km. Biegam w tempie 5-6 min. na kilometr.

Badanie układu sercowo-naczyniowego w ciągu lat biegania wykazało znaczny wzrost jego wydolności i wzmocnienie mięśnia sercowego. Tętno spadło do 40-45 uderzeń na minutę, ciśnienie utrzymuje się na poziomie 100/50, 110/60. Nie odczuwam poważniejszych dolegliwości, czuje się znacznie młodziej niż inni w moim wieku.

Wprawdzie w opisie są lekkie niejasności (nie wiadomo, skąd te 20 km, skoro biegał tylko kilka - chyba że przebiegł w kilku porcjach), ale to i tak imponujące osiągi, bo trudno znaleźć kogoś, kto w wieku 70+ uprawia tak intensywnie bieganie. Wydolność organizmu jest rzeczywiście zaskakująca. Przypomina się zresztą pewien przedwojenny ułan, który był maskotką ówczesnych biegów - przez lata każdy zaczynał od publicznie wykonywanego salta, choć był już w podobnym wieku. Jak widać, organizm ludzki ma niesamowite zdolności adaptacyjne.

4 komentarze:

  1. "Organizm ludzki ma niesamowite zdolności adaptacyjne" - to chyba prawda, Pawle, tylko ludzi w Polsce trudno przekonać, że w wieku 60 lat nie są jeszcze dziadkami o krok od grobu. Holendrzy na przykład są w tym wieku bardzo aktywni - a przeciętny Polak czy Polka zasiadają przez serialami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesłychanie żywotny Bartoszewski pokazuje, co można zrobić w tym wieku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie spotkałem się z moim wujkiem, który jest po 80-tce i biega od 50 lat. Nawet dziś pokonuje 7-10km dwa razy na tydzień. Uczestniczył ponad 30 razy w maratonach krajowych. Powiedział, że z chwilą gdy przestanie biegać, najprawdopodobniej umrze.

    OdpowiedzUsuń