środa, 5 grudnia 2012

FK Transformacja - wpis nr5

No właśnie. Dopadło mnie przeziębienie. Niby nie jest to jakaś ciężka przypadłość, ale jednak. Jest na tyle dokuczliwa, że muszę sobie odpuścić na parę dni wszelki wysiłek fizyczny. Nie jest to kwestia braku sił, tylko męczącego kaszlu, który uniemożliwia mi swobodne oddychanie podczas ćwiczenia. Proszę mi wierzyć, jest to duży kłopot, gdy robiąc przysiad ze sztangą nie mogę zrobić głębokiego wdechu. W ogóle mało kto przykłada uwagę do odpowiedniej pracy układu oddechowego, który pomaga nam szybciej wpompować tlen (i krew) do mięśni, które mogą dzięki temu dłużej nieco pracować podczas ekstremalnego wysiłku.

Jak wiadomo, człowiek posiada dwa rodzaje włókien przystosowane do pracy tlenowej lub beztlenowej. Proporcje między nimi są na korzyść tych beztlenowych, ale nie mniejsze znaczenie mają włókna potrzebujące tlenu. Szczególnie dla biegaczy długodystansowych. W przeszłości biegałem przełajowo na dystansie 800 i 1500 m. Mój organizm przyzwyczaiłem więc do wykorzystywania w równej mierze włókien pracujących bez jak i z tlenem.

Wracając do moich wyników w procesie transformacji - przedstawiam odświeżoną tabelę zmian parametrów ciała:

W diecie zmniejszyłem o jakieś 75-100 g węglowodanów i około 20 g tłuszczy na dzień.
To szczególnie teraz, gdy jestem wyłączony z ćwiczeń siłowych jest wskazane, by przy chwilowym zwolnieniu metabolizmu nie spożywać tyle samo węgli i tłuszczy. Oczywiście nie należy z tą aptekarską dokładnością przesadzać.
Tutaj na pewno może zrodzić się pytanie - co robić z jedzeniem w czasie świąt?
Odpowiedź brzmi - jeść na co się ma ochotę, tylko z umiarem. Poza tym po około 7 tygodniach dosyć restrykcyjnej diety połączonej z treningiem nie da się w ciągu dwóch czy trzech dni jedzenia trochę "niezdrowych" produktów zmienić radykalnie owego metabolizmu.

Na koniec ostatnie doświadczenie. Ponieważ jest to mój kolejny proces odchudzania i zmiany sylwetki, a dodatkowo jestem nieco starszy, mój organizm szybko "rozpoznaje zagrożenie" i adoptuje się do zmian. Jest więc za każdym razem ciężej. Ale... walczę dalej :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz